limonka z wc-ta
Ponieważ wzajemnie się m iłujemy z małżonkiem jednocześnie zapadliśmy
w stan grypiczny.
Tydzień choroby był nad wyraz przyjemny, bo dostarczaniem niezbędnych produktów
oraz obsługą spraw naszych służbowych zajął się mój padre, a my leżeliśmy ja
bykiem on waga i restartowaliśmy się.
Poza obejrzeniem gilmors girls do 4 sezonu udało mi się również dojść do kilku prawd życiowych ( nie jest to zastaraszajaca liczba, bo wyobraźcie sobie, że w sezonie jest 23 odcinki!)
1. Kończę z moja ex przyjaciółka i gronem wzajemnego obsrywania
2.Wspieram M. w wykończeniu mieszkanie
3 Idę na kolejne studia w celach edukacyjno towarzyskich <lol>
4. Zacieśniam więzy z W.
I powstał opór wczoraj chciałam dokonać przełomu i zacząć od 1. A tu dupa rozmowa jak z osłem każdy, co innego w innym języku. Nic z tego wiec ari vederci roma!
Nie ma, po co gadać ze słupem soli będąc pieprzem, bo niby współgramy, ale każdy gra na swoją nutę.
Spotkałyśmy sie w naszej stałej knajpie gdzie Martini "wyszło" wiec otrzymałam coś "prawie jak" + sprite + limeta w trakcie wlewania sprita po knajpie rozał się przyjemny zapach kiblowego odświeżacza cytrynowego stąd mój nowy drink został mianowany na "limonka z wcta"
Abstrahując od wstępu chciałam nawiązać do she, która w pełni rozumiem ze juz zrezygnowała z blogowania po napaści na zahaslowana prywatność, i nie zgadzam sie, może bardziej zazdroszczę banshee, którą kocham miłością pierwsza ( stare czasy, 1 bloga) ale niestety nie każdy ma komfort swobodnej wypowiedzi, bo jego schizofreniczne otoczenie nie wysiedzi tylko musi przeczytać, co w duszy piszczy. Cóż mogę powiedzieć she mam tak samo jak ty...